niedziela, 6 sierpnia 2017

CZY W CHILE TEŻ JEST PUSTYNIA SOLNA? CO CIEKAWEGO MOŻNA TAM ZOBACZYĆ?


Po zwiedzaniu Lagun Miscanti i Miniques wcale nie miałam dość wrażeń. Bezkresami Pustyni Atacama dotarliśmy do zupełnie innej laguny. Laguna Chaxa nie znajdowała się już na tak dużych wysokościach, co nie znaczy, że była mniej ciekawa. Najlepiej ją zobaczyć późnym popołudniem, tuż przed zachodem Słońca.

Znajdziecie ją na wyżynie Puna de Atacama. Jadąc od Lagun Miscanti i Miniques główną drogą nr 23 w kierunku San Pedro de Atacama (w odległości 65 km) i odbijając zaś w znacznie mniejsze drogi. Poczynając od B 363, kawałek dalej w B 355 aż do B 373 na ostatniej prostej. 

Dokładną lokalizację możecie zobaczyć na mapce.



Każda laguna, którą widziałam miała to coś w sobie, coś wyjątkowego. Laguna Chaxa otoczona jest pustynią solną (o powierzchni ponad 2 tysięcy km kwadratowych). Tak, dobrze czytacie. Chile też ma taką pustynię. Tyle, że ta jest mniej efektowna niż jej "kuzynka" z Boliwii.


Poprzez nawiewanie piasku pustynia solna została po prostu zabrudzona. Jest szara i wyboista. Chodzimy po wyznaczonych ścieżkach. Nikt nawet nie próbował wejść na jej powierzchnię. Przypominała twardą chropowatą powierzchnię, podobną do obumarłej rafy koralowej. Tymczasem jest to wykrystalizowana sól kamienna, boraks oraz sól potasowo- magnezowa.

Współtowarzyszka postanowiła zaryzykować i potarła palcem o brzeg i polizała, aby sprawdzić, czy faktycznie jest słona. Ja sobie podarowałam tą "przyjemność".

Pokrążyłyśmy nieco, ale szybko skierowałyśmy się w kierunku końca najszerszej ścieżki. Ponieważ, tam znajdował się główny punkt widokowy na Lagunę Chaxa.


Pomimo, że jest to miejsce przebywania różnego ptactwa (np. siewki, łyski, kaczki, brodźce), to najbardziej rzucały się w oczy cudowne flamingi. Tym razem zdecydowanie lepiej można było im się przypatrzeć.

Jedne pożywiały się czymś znajdującym się w wodzie. Może glonami? Sama nie jestem pewna, niczego zielonego nie widziałam. Inne dumnie i z gracją kroczyły po płaskiej tafli jeziora (tak również, można zwać te laguny).


A jeszcze inne z kolei wznosiły się w powietrze. Wyglądało to niczym spektakl baletnic. Na tle odległych wzniesień wyglądało to zjawiskowo.



Zauważam, że flamingi nieco różnią się od siebie, ale o tym postanowiłam napisać oddzielny post. Te piękne ptaki niezaprzeczalnie zasługują na osobny temat.

Po 15 czy 30 minutach Słońce zaczęło zachodzić i poszłyśmy posilić się przygotowaną dla nas przekąską z winem, serem i oliwkami w roli głównej. Podziwiając jednocześnie przeobrażenie pustyni i otoczenia pod wpływem zachodu Słońca. Stała się, jakoś tak bardziej przyjazna i ciepła. Naprawdę coś cudownego.




Jeśli kiedyś ktoś powie Wam, że pustynia jest nudna i nic tam nie ma; będziecie wiedzieć, że nie ma racji. A na dowód pokażcie mu te wpisy.

Mam nadzieję, że post Wam się podobał i dacie mi, o tym znać w komentarzach lub na fanpage`u. Trzymajcie się i do usłyszenia wkrótce.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz