niedziela, 30 lipca 2017

PIERWSZY RAZ NA WYSOKOŚCI PONAD 4 TYSIĘCY METRÓW N.P.M.

chile laguny

Ostatnio pisałam Wam, jak przygotować się do przebywania na większych wysokościach. Dzisiaj opowiem, co zobaczyłam będąc pierwszy raz na wysokości ponad 4 tysięcy metrów n.p.m.

W tym celu zagłębiliśmy się jeszcze bardziej w zakamarki pustyni (region Antofagasta). Krajobraz zaczął się zmieniać wraz ze zmianą wysokości. Nie był już tak surowy.




Pojawiły się wyjątkowo fotogeniczne trawy zwane paja brava, przypominające słomę oraz kępy nieznanych mi krzaków. Teren nieco się wznosił, ale nie było czuć, że na tak dużą wysokość. Po drodze mijamy niewielką miejscowość zwaną Socaire. Na powrót zatrzymamy się tam na chwilę.

Tymczasem jedziemy dalej docierając do narodowego rezerwatu, zwanego Los Flamencos National Reserve (do jednego z kilku regionów). Byśmy mogli wjechać musi zostać uiszczona opłata.

LAGUNA MINIQUES I MISCANTI



Za którymś z kolejnych niedużych wzniesień zaczyna wyłaniać się pierwsza laguna, a kawałek dalej druga. W pojeździe jeszcze nie odczuwamy wysokości, na której się znajdujemy.

 


 wstęp na laguny (zdjęcie zadymione przez kłębiący się w powietrzu piasek)

Po wyjściu, dopiero po jakiś 5 minutach oddech staje się cięższy. Podążając krok za krokiem, zaczynam czuć powoli zawirowania. Biorę się za rzucie koki i spaceruję powoli po ścieżce wyznaczonej kamieniami.

Nieopodal niewidoczni strażnicy pilnują, aby nie zejść ze ścieżki niszcząc roślinność i odstraszając flamingi. Gdyby dopatrzyli takiego delikwenta, zaraz byłby usunięty z parku.

Widok robi wrażenie. Jeszcze niczego podobnego nie widziałam. Laguny to tak naprawdę jeziora wysokogórskie powstałe tuż obok wulkanów i szczytów.


mewa andyjska

Na Lagunie Miniques nie widzę flamingów, tylko inne ptaszki np. mewy andyjskie, dzielnie fruwające na tych szalonych wysokościach.

Jakieś 10 km stąd znajduje się wulkan o tej samej nazwie. To stratowulkan o podobno trzech kraterach. Jest już wygasły, więc nie ma, co się obawiać.

Niegdyś laguna Miniques była połączona z Miscanti, ale wybuch tegoż wulkanu i płynąca lawa rozdzieliła je. Teraz niczym siostry dzielnie sobie towarzyszą.

Laguna Miscanti daje miejsce spoczynku grupce tych bladoróżowych ptaków. Żałuję, że nie miałam teleobiektywu. Zdjęcia tych ptaków mam jedynie z oddalenia.

Próbowałam komputerowo je przybliżyć, ale obraz byłby strasznie zamazany. Pocieszam się, że gdzie indziej będą one bliżej i fotografowanie będę miała ułatwione.

Patrząc z lotu ptaka, ma przypominać kształt serca. Bardzo romantycznie, nie sądzicie?!

Oprócz nas kręci się jeszcze tylko parę osób. Panuje niesamowita cisza i człowiek czuje się, jakby przebywał tam w całkowitej symbiozie z naturą. Będzie mi jeszcze dane to poczuć, w kolejnych dniach zwiedzania.





Przy drodze mieści się niewielka budka, gdzie można skorzystać nawet z łazienki. Tylko nie spodziewajcie się luksusów.

MAŁA PRZERWA MILE WIDZIANA



Na powrót zatrzymujemy się w Socaire. Niewielu tu budyneczków, za to jest całkiem pokaźny kościółek. Obchodzimy wokół i oglądamy okolice. Panuje tam niezwykła cisza. Napawałam się tym spokojem, tak długo, jak można było.



Ciężko jest opuścić to miejsce. To uczucie towarzyszy mi zawsze, gdziekolwiek jestem. Chyba nigdy nie znudziłyby mi się te widoki. Laguny Miscanti i Miniques to tylko namiastka, tego co natura w tej części świata oferuje. Nie pozostaje nam nic innego, jak ruszyć dalej, zobaczyć kolejne miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz