środa, 27 czerwca 2018

MANDAWA. ZAPOMNIANE MIASTO INDII.


Bohaterką dzisiejszego wpisu będzie Mandawa. Według mnie zapomniane miasto Indii. Pomimo, że zostało zaniedbane, to nie brakuje mu jednak uroku. Dzięki temu jest autentyczne.

Leży w północno -zachodniej części Rajasthanu. Zostało zbudowane w XVIII wieku przez klan Bhojraj Ji Kasubsub należący do Radżputów Shekhawat. Kiedyś zatrzymywały się tu karawany z Chin i Środkowego Wschodu. Niestety zaczęło podupadać, gdy klan je opuścił.




Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że lubią tutaj nagrywać filmy Bollywood. Najwidoczniej Hindusi w pewien sposób potrafią docenić swój kraj. Szkoda tylko, że nie za bardzo o niego dbają. Inna sprawa to brak środków na odrestaurowanie tego, co zostało zniszczone przez upływ czasu.

Dlaczego warto zobaczyć Mandawę? Z czego słynie? Zobaczcie.

FORT

 

Zbudowano go w 1755, aby chronić placówkę handlową, którą Mandawa była dla karawan przybywających tu; jak wcześniej wspomniałam z Chin oraz Środkowego Wschodu. Z czasem handlarze osiedlali się tutaj.

Fort poznamy po bramie w kształcie łuku, a u górze będzie widoczna postać Kriszny i jego krów. Zamek, którego jest częścią pomalowany jest w piękne freski. Obecnie mamy tutaj hotel. W bramie witali nas strażnicy ubrani w dawne stroje. Nie zabrakło na ich twarzach uśmiechu i pięknych wąsów modnych w bodajże XVIII wieku.



HAVELE



Największą jednak atrakcją, z którego słynie Mandawa nie jest fort, a havele. Pięknie ozdobione freskami rezydencje. Podobno wszystkie malowidła obecne na ścianach haveli przedstawiają przede wszystkim wizerunki bóstw o niebieskim obliczu, kolonizatorów o różowych twarzach, sceny historyczne i te z mitologii.

Niestety niewiele z nich zostało odrestaurowanych. Część jest dostępnych dla odwiedzających, inne zmieniono na hotele zachowując ich dawne dziedzictwo. Gdyby tak odnowić je wszystkie, oj byłoby pięknie.




Odwiedzone havele miały dwa piętra.

Przekraczając prób pierwszej trafiamy na niewielki dziedziniec. Kolejne schody prowadziły zaś do kuchni i pomieszczenia, gdzie przyjmowano gości i prowadzono niegdyś interesy. Dalej szło się na kolejny dziedziniec otoczony niewielkimi arkadami. Na środku mieścił się zielony skwerek, a ściany dziedzińca pięknie były zdobione malowidłami.

Na górze z kolei znajdowały się pomieszczenia dla rodziny. Prowadzą do nich wąskie schody. Jednak należy uważać, bo trzeba przejść wąskim jakby balkonikiem. Gdyby ktoś chciał zobaczyć panoramę miasta, to można wejść jeszcze wyżej.

To chyba najlepiej zachowana rezydencja w mieście.






Dalej udajemy się do kolejnej rezydencji mijając te mniej lub bardziej okazałe. Zaczepiają nas też kobiety ubrane w piękne tradycyjne stroje.



HAVELE-HOTELE

W końcu docieramy do innej pięknej haveli, którą nazwano Jhunjhunwala Haveli. Można połamać sobie język próbując wymówić tą nazwę, prawda! Heh.

Tym razem mamy doczynienia tylko z jednym dziedzińcem. Po boku "wita" nas zardzewiały rower. Wchodzimy do góry i obchodzimy dookoła. Dach tworzą jakieś zarośla. Dzięki temu jest jakoś tak klimatycznie. Wracamy na dół, ponieważ w pomieszczeniu po prawej stronie od wejścia mamy złotawe ozdoby, piękne zdobienia na suficie i posągi bóstw. To najbardziej wyróżniało to miejsce.






Przy wyjściu witają nas hinduskie dzieci. Jedne proszą o czekoladę, co byłoby dla nich przekleństwem biorąc pod uwagę poziom opieki dentystycznej, a raczej jej brak. Inne oczywiście wołają o słynne "one dollar".

Umówmy się, że odwiedzając Indie nie dajemy słodyczy, okej?! Bądźmy mądrzy w pomaganiu. Jeśli chodzi o kwestię dawania pieniędzy, to mam mieszane uczucia. Może lepiej przybory szkolne, ubrania im dawać? Różne opinie sama słyszałam i lektura książki "Lalki w ogniu" też trochę naświetla sprawę pomocy dzieciom w Indiach. Polecam książkę zdecydowanie, choć łatwa nie jest. Osobiście choć było mi ciężko nie dawałam nic. Niemniej do dziś nachodzą mnie wątpliwości, czy dobrze robiłam.


Po wyjściu miało miejsce też nie zbyt miłe zdarzenie, które zapadło mi w pamięć. Otóż ulicą szły słodkie szczeniaki, kierowały się do pozostałych. W tym czasie patrzę, a jedzie Hindus na skuterze i w dosłownie ułamku sekundy słyszę pisk szczeniaka. Ten na skuterze albo najechał mu na łapkę albo drasnął. Pisk maleństwa był straszny aż sama wydałam z siebie odgłos. Tamten pojechał, a ja błądziłam wzrokiem za malcem i uff na szczęście pobiegł dalej. Ucieszyłam się, że nic strasznego się nie stało. Szkoda że ten na skuterze nie zwolnił; a po drugie nawet się nie obejrzał, czy wszystko okej.  Jak można być tak obojętnym. Nie rozumiem. 😒

KAMIENNE POZOSTAŁOŚCI

 

Bardziej na tyłach miasta znajduje się jeszcze nietypowa studnia (choć nie jestem pewna czy nią była; jakby co, to mnie poprawcie) i inne pozostałości z kamienia, którego funkcje trudno mi określić.


Chciałabym Wam więcej napisać o tym miejscu, ale nie ukrywam że dostęp do wiarygodnych źródeł jest bardzo okrojony nawet w przewodniku, który mam w domu. A może po prostu więcej, o tym miejscu, nikt nie jest w stanie powiedzieć. Cóż mam nadzieję, że zdjęcia będą wystarczającą wizytówką tego miejsca.


Mandawa ma zadatki na piękne atrakcyjne dla podróżnych miasto, gdyby tylko zostało w pełni odrestaurowane. Wydaje mi się, że niewiele osób nawet wie, o tym miejscu. Zapewne dzięki zgromadzonym środkom od turystów lub UNESCO miasto odżyłoby na nowo. Kto wie może kiedyś...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz