Sacsayhuaman nie dość, że nazwa nic większości nie mówi, to jeszcze ciężko wypowiedzieć. Peruwiańczycy dla ułatwienia nazywają to miejsce "Sexy woman". Oczywiście nie ma to nic wspólnego z kobietami, nic z tych rzeczy. To miejsce, które znajduje się na wzgórzu tuż przy Cusco, oznacza Królewskiego Orła albo Dom Słońca. Spotkałam się z obiema tymi nazwami.
Czy administracyjnie należy do tego miasta, tego szczerze mówiąc nie sprawdzałam. Ani też nie znalazłam potwierdzenia.
Sacsayhuaman do dziś nie jest do końca zbadane. Istnieją jedynie teorie jego przeznaczenia.Wiadomo na pewno, że ruiny pochodzą z czasów inkaskich i powstały około XIV-XV wieku.
JAKIE BYŁO JEGO PRZEZNACZENIE
Naukowcy podejrzewają, że mogło to być miejsce świątynne. Jednakże są pewne wskazania, że uprawiano tam ziemniaki oraz kukurydzę. A kto wie, może służyło jako jedno i drugie.
Niesamowity jest sposób ułożenia bloków kamiennych. W układzie tarasowym i bez użycia zaprawy kamiennej. Do dziś badacze czy archeolodzy zastanawiają się, jak importowano te wielkie kamienie z kamieniołomów.
Największy kamień widoczny na zdjęciu waży podobno ponad 300 ton. Kamienie łączono razem przenosząc je za pomocą lin, dźwigni, ram czy kłód.
Dwa kompleksy kamienne podzielone są trawą, gdzie w czasie święta Inti Raymi (Święto Słońca) w dzień przesilenia zimowego rozbrzmiewa muzyka i odbywa się spektakl.
PANORAMA CUSCO
Można wejść na oba kompleksy kamienne. Jednak polecałabym iść na ten po prawej od wejścia. Na tyłach rozpościera się przepiękny widok na całe Cusco i góry. Widoczność tego dnia była znamienita. Widać było nawet lądujący samolot, który miał nie łatwe zadanie. Ponoć jest to jedno z najtrudniejszych do lądowania miejsc i zdarzają się katastrofy.
Rzuca się w oczy też główny plac Plaza de Armas, któremu będę miała okazję się przyjrzeć przez następne dwa dni.
QENQO
Po godzince powiedzmy czasu, ruszamy do miasta. Jednak za nim tam dotrzemy zahaczamy o Świątynię Trzech Światów (Qenqo). To niewielkie miejsce zbudowane jest również z kamieni, a jego fragment przechodzi się częściowo pod ziemią. Prawdopodobnie mumifikowano tam ciała i składano ofiary Pachamamie, czyli Matce Ziemi. Myślę, że osoby z klaustrofobią bez problemu sobie jednak poradzą. Wrażenia na mnie zbytnio nie robi i nie czuję tu ducha tego miejsca. Cóż, bywa.
ŚWINKI MORSKIE
Za to czuję zapach pieczonej świnki morskiej, której próbujemy niedaleko. Miałam mieszane uczucia. Kiedyś miałam taką świnkę morską w domu, jako pupila. No, ale to ich narodowa potrawa, więc kawałeczek zjadłam. Jak smakowała? No właśnie powiem Wam, że bez szału. Trochę, jak pieczone mięso szynki czy schabu. Resztkę oddałam kręcącym się w pobliżu pieskom.
Dla jednych Sacsayhuaman będzie jedynie stertą kamieni, ja jednak staram się zawsze poczuć magię takich miejsc i krążące tam duchy dawnych mieszkańców. Czy Sasayhuaman to takie miejsce? Szczerze?! Wciąż się zastanawiam. Niemniej warto, choćby dla widoków tam pojechać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz