niedziela, 5 listopada 2017

SALAR DE UYUNI. PUSTYNIA SOLNA,ZABAWA Z PERSPEKTYWĄ I BLIŻSZE SPOTKANIE Z KAKTUSAMI.


solnisko w Boliwii

Salar de Uyuni słynie z największej pustyni solnej na świecie. Śmiem twierdzić, że nie jest to miejsce w żadnej mierze przereklamowane. Poza podziwianiem widoków czeka Was zabawa z perspektywą i wielkie kaktusy.

Przenieśmy się zatem, do tego niezwykłego miejsca.

Pustynia solna znajduje się niedaleko miasta Uyuni, o którym wspominałam ostatnio. Powiedziałabym, że jakieś 20 minut drogi na zachód od niego.



Zajmuje powierzchnię prawie 11 tys. km. kw. i mamy doczynienia tutaj z prawie płaską powierzchnią. Jeśli zdążyliśmy się zaaklimatyzować do wyższych wysokości, to nie będziemy już tak dotkliwie odczuwać choroby wysokościowej (3600 m np.m.). Miejsce to powstało po wyparowaniu jeziora w plejstocenie, tworząc obecnie plastry solne (pora sucha), pod powierzchnią których znajduje się solanka.

To była prawdziwa historia, aczkolwiek rdzenna ludność ma swoją legendę związaną z powstaniem jeziora. Otóż w pradawnych czasach młoda dziewczyna zraniona przez mężczyznę uciekła z wioski. Ruszyła za nią w pogoń. Dziewczyna rozpłakała się z żalu i strachu przed pogonią. Płakała tak mocno, aż powstało jezioro. W wyniku parowania wyschnęło, a po łzach pozostała sól.

Która wersja podoba Wam się bardziej? Napiszcie w komentarzach.


KIEDY JECHAĆ?



Jeździ się tam przez cały rok, jednakże od pory będzie zależało, w jakiej postaci solnisko zobaczymy.

Od mniej więcej grudnia do kwietnia pod wpływem Słońca sól rozpuszcza się na tyle, aby utworzyć niezwykły efekt lustra. Podobno wrażenie jest niesamowite. Człowiek zatraca zdolność odróżnienia, gdzie niebo, a gdzie ziemia. Mnie ta atrakcja ominęła. Byłam tam w listopadzie, a więc w porze suchej (maj-listopad). Nie znaczy to, że było mniej interesująco.

RYBIA WYSPA



W porze suchej można przemierzyć jeepami Salar de Uyuni i dotrzeć do Rybiej Wyspy. W rzeczywistości nie jest to wyspa, a czubek dawnego wulkanu, który znajdował się wówczas pod wodą. Z lotu ptaka podobno ma kształt ryby, stąd jej nazwa. Zbudowana jest przede wszystkim ze skamieniałego koralowca.


Wspięłam się na sam jej czubek. Widoki były cudowne. Zwłaszcza, dzięki licznym rosnącym tam kaktusom o niewyobrażalnych rozmiarach.

UWAGA NA KAKTUSY



Chciałabym Was przestrzec nieco przed tymi kaktusami. Podczas chodzenia po ostrym koralowcu łatwo o zahaczenie o wielkie kolce kaktusów rosnących po bokach ścieżki. Pomimo dobrych butów, zjechałam po kamieniach i nadziałam się. Z początku właściwie nie bolało. Dopiero potem nie było mi wesoło. Po kilku godzinach łokieć bardzo mnie bolał i z jakiegoś powodu, do dziś nie wiem jakiego, miałam problem z ruchomością ręki. Problemy towarzyszyły mi właściwie jeszcze jakiś czas, po powrocie.

Jedyne co mogłam zrobić to smarować zranione miejsce maścią Tribiotic. Od kilku lat się z nią nie rozstaję podczas wyjazdów. Nie raz mi pomogła. Chyba tylko dzięki niej, nie doszło do poważnego zakażenia.


No nic; schodzimy dalej mijając małe słodkie lamy. Szybko robimy zdjęcia. bo była już pora na obiad. Czekały na nas steki z lamy. Zabójcza kombinacja, najpierw zachwycałam się maludami, a potem "ich braci" zajadałam na obiad. Niedobra ja.



ZABAWA Z PERSPEKTYWĄ



Wykorzystałyśmy też czas przy wyspie na kilka zdjęć na samym Salar de Uyuni. Powierzchnia była szorstka i twarda. Chciałam uchwycić parę kryształków soli, ale nie było to takie proste. Potem odjechaliśmy kawałek dalej, gdzie powierzchnia nie była tak zdegradowana przez auta i wtedy zaczęła się zabawa.

pustynia solna w Boliwii

Z powodu tej płaskiej powierzchni wystarczyło włożyć aparat na skrawek materiału, przed nim jakiś przedmiot i stanąć nieco dalej. Osoba fotografująca musi tak nas "ustawić", aby uzyskać pożądany efekt.

Chcecie polecieć na kondorze, być gotowanym w garnku, wyglądać na mniejszego od koleżanki/kolegi albo być kopniętym? Wszystko to, dzięki perspektywie. Bawiłam się, jak małe dziecko.



Na koniec zachód Słońca z herbatą w ręku, tuż przy solnym hotelu (zamknięty oficjalnie w 1996 r.), pomniku Dakaru i flag krajów biorących udział w słynnym wyścigu. Była nawet nasza polska flaga. Idealne zakończenie dnia.



Nie chętnie wracałam do hotelu.


Cały dzień był niezapomniany. W zasadzie każdy dzień jest inny. Wszystkie te miejsca konkurują o te najlepsze. Chyba ciężko byłoby mi wybrać zwycięzcę. Jest to takie zróżnicowanie atrakcji, że nie wiem, czy jest sens je nawet porównywać. Świat jest naprawdę cudowny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz