Tym razem chciałabym przejść do cyklu wpisów o miejscach związanych z moją ukochaną Hiszpanią. Oczywiście pomiędzy tymi wpisami pojawią się też inne, ale na tych głównie się skupię.
Zacznijmy zatem od miasta, o którym wcześniej nie słyszałam, do czasu. Jest nim San Sebastian, leżące na północy niedaleko granicy z Francją. Było to pierwsze hiszpańskie miasto, jakie zobaczyłam.
Powiem Wam, że przypomina mi odrobineczkę Rio de Janeiro poprzez pewne elementy. Nie jeden/jedna z Was pokręci teraz głową, ale to tylko moja skromne subiektywne skojarzenie.
GDZIE TU PODRÓBKA RIO
Także tutaj znajdziemy statuę Jezusa na wzgórzu. Oczywiście nie jest tak pokaźna i widoki są mniej spektakularne, ale jakby nie było to jest pewien mianownik wspólny.
Drugim elementem będzie usytuowanie miasta nad zatoką i otoczenie wniesieniami.
Wiem, że to mocno naciągana wersja, jednakże takie nasunęły mi się pierwsze skojarzenia.
Samo miasto okazało się niezwykłą niespodzianką, bo z reguły mówi się o Barcelonie, Madrycie czy Granadzie. Natomiast tej miejscowości nie znałam, a okazała się niezwykle urokliwa.
Samo miasto okazało się niezwykłą niespodzianką, bo z reguły mówi się o Barcelonie, Madrycie czy Granadzie. Natomiast tej miejscowości nie znałam, a okazała się niezwykle urokliwa.
GDZIE WARTO ZAJRZEĆ
Do miasta wjeżdżamy przez most i widzimy drugi o nazwie Kursaal. Pierwsze chwile to wzrok padający na tamtejszą zabudowę i miasto.
Część budynków zaraz nasuwa myśl, że jesteśmy w Hiszpanii. W tym okna połączone z chroniącymi wnętrza od nadmiernego słońca okiennicami (podobnie jak we Włoszech).
Inne to już bardziej nowoczesna zabudowa, jak przykładowo Audytorium Kursaal. Miejsce to służy różnym eventom czy konferencjom.
Samo miasto idealnie wręcz czyściutkie i zadbane.
Część budynków zaraz nasuwa myśl, że jesteśmy w Hiszpanii. W tym okna połączone z chroniącymi wnętrza od nadmiernego słońca okiennicami (podobnie jak we Włoszech).
Inne to już bardziej nowoczesna zabudowa, jak przykładowo Audytorium Kursaal. Miejsce to służy różnym eventom czy konferencjom.
Samo miasto idealnie wręcz czyściutkie i zadbane.
Na moment przystajemy w niewielkim parku, gdzie wita nas nowa roślinność, palmy i łabędzie. Pomimo, że była druga połowa września zieleń była tak soczysta, że aż nie realna.
ZATOKA
Po krótkim spacerze docieramy nad Zatokę Concha (nazwa oznacza muszlę). Plaża jest prawie tuż za promenadą, gdzie akurat odbywały się biegi. Jest ona oddzielona betonową ścianą, co psuje nieco wrażenia i na plażę trzeba zejść schodami. Jednakże sam piasek był czysty i przyjemny. W stosunku do wody też nie miałam zastrzeżeń. Jak się zresztą okazało plaża należy do najsłynniejszych w Hiszpanii, więc nie z byle powodu. W samej zatoce z wolna pływają liczne łódki i jachty. Bardzo relaksujący widok.
Przy promenadzie znajduje się budynek Ratusza, przerobiony z dawnego kasyna. To tutaj rezydują władze miasta. Poprzednio ratusz umiejscowiony był w starszej części miasta, na Placu Konstytucji.
Przy promenadzie znajduje się budynek Ratusza, przerobiony z dawnego kasyna. To tutaj rezydują władze miasta. Poprzednio ratusz umiejscowiony był w starszej części miasta, na Placu Konstytucji.
MIASTO TĘTNIĄCE ŻYCIEM
Była niedziela, więc i mieszkańców nie brakowało. Idąc główną drogą prostopadłą do promenady dojdzie się do deptaku, gdzie ludzie bawili się i tańczyli. Krótko mówiąc tętniło tam życie.
PLAC KONSTYTUCJI
Skręcając na prawo z ulicy Mayor, mniej więcej za Mc Donaldem (idąc od zatoki); dociera się do wspomnianego wcześniej Placu Konstytucji, gdzie spoglądając w górę zauważymy dawne zabudowania. Najlepsze rody miały kiedyś widok na najważniejsze wydarzenia, a balkoniki służyły jako loże. Nawet dzisiaj są one zamieszkane i z niewielkich balkoników można obserwować co się dzieje na placu.
BAZYLIKA
Odbijając z kolei na lewo od ulicy Mayor zacznie wyłaniać się niczym jak budowla w Petrze; fasada Bazyliki Santa Maria. Sam kościółek jest nie za duży, z elementami barokowymi. Jak dla mnie bardzo wpasowuje się w miejsce i jest po prostu piękny. Zresztą jak się przekonacie, wiele jeszcze jest takich architektonicznych cudeniek w Hiszpanii. A może już wiecie ?!
PUNKT WIDOKOWY
Na koniec element obowiązkowy czyli wjazd na punkt widokowy na wzgórzu Igueldo. Cudowne widoki na całą zatokę, miasto i znajdujące się niedaleko góry. No i na drugim krańcu wyłania się oczywiście statua Jezusa Chrystusa na wgórzu Urgull, o wysokości 30 m.
Wejście na sam punkt widokowy to koszt 2,5 euro, więc tragedii nie ma.
Na samym środku zatoki leży sobie wysepka Santa Clara, do której można łódkami dopłynąć. Kiedyś na tą małą wysepkę wysyłano ludzi chorych na dżumę i nikt wówczas nie chciał tam trafić. Teraz to co innego.
Poza tym San Sebastian oferuje również Oceanarium, gdzie można pooglądać podmorskie życie.
Jednak tych atrakcji nie zdążyłam zobaczyć.
Jak Wam się podoba miasto?W moim przypadku była to miłość od pierwszego wejrzenia; do miasta i całej Hiszpanii.
Wejście na sam punkt widokowy to koszt 2,5 euro, więc tragedii nie ma.
Na samym środku zatoki leży sobie wysepka Santa Clara, do której można łódkami dopłynąć. Kiedyś na tą małą wysepkę wysyłano ludzi chorych na dżumę i nikt wówczas nie chciał tam trafić. Teraz to co innego.
DODATKOWE ATRAKCJE
Oczywiście, jeżeli macie więcej czasu, na wzgórze Urgull można też dotrzeć spacerkiem. Oprócz posągu Jezusa znajdują się tam ruiny zamku, z którego niegdyś broniono miasta.
Poza tym San Sebastian oferuje również Oceanarium, gdzie można pooglądać podmorskie życie.
Jednak tych atrakcji nie zdążyłam zobaczyć.
Jak Wam się podoba miasto?W moim przypadku była to miłość od pierwszego wejrzenia; do miasta i całej Hiszpanii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz